poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Dlaczego Real jeszcze nie awansował?

Przed wtorkowym meczem w sieci można znaleźć wiele ciekawych informacji i tez. Trafiłem m.in. na taką ,iż Real na pewno obroni LM. Nie wiem ile w tym ironii, a ile poważnej opinii jednak mniejsza o to.
 Przyjrzyjmy się kilku argumentom za tym by nie skreślać jeszcze drużyny z Bawarii.

Bayern nie zagrał złego meczu
Jeśli spojrzymy całościowo na spotkanie to dojdziemy do wniosku ,że gracze Ancellotiego wcale nie zagrali źle. Do momentu straty bramki, czyli tak naprawdę do przerwy to gospodarze byli stroną wiodąca. Stwarzli sobie okazję, przeważali. Gdyby świetny tego wieczoru Vidal trafił z 11m(fakt że ręki na pewno nie było) to druga połowa mogła mieć zgoła inny wymiar. Jeśli spojrzymy jeszcze dogłębniej to Chillijczyk powinien mieć hattricka, jednak przy główkowaniu po raz drugi nie trafił w bramkę.

Real zaczął grać od czerwonej kartki
Nomen omen to bardziej czerwona kartka dla Javiego Martineza(zasłużona) miała większy wpływ na to spotkanie. Real nawet po strzelonym golu nie zaczął dominować. Dopiero gdy hiszpański stoper drugi raz zobaczył żółty kartonik w graczach Zidana coś drgnęło. Frontalne ataki szły jeden za drugim, jednak tylko jeden zdołał umieścić piłkę w siatce(jak dla mnie przy dość biernym zachowaniu Neuera).

Real nie dobił krwawiącego Bayernu
Od momentu gdy Bawarczycy stracili jednego zawodnika stało się jasne że głową dewizą staje się hasło "stracić jak najmniej" i było to ewidentnie widać. W rzadkich atakach gospodarzy brali udział 3-4 gracze, rzadko kiedy na połowę rywala udawało się 5 piłkarzy. Jeśli dodamy do tego fakt że Muller przeszedł obok meczu(widać było dopiero co przebyty uraz) to można by rzecz że Madrytczycy grali przeciwko 9. Jednak mimo zmasowanych ataków, udało im się zdobyć tylko 2 bramki. Piszę tylko bo powinni strzeli 4 lub 5 i wtedy mecz w Madrycie byłby faktycznie tylko formalnością. Trzeba zaznaczyć ze Neuer uprzykrzał im życie jak tylko mógł lecz Ronaldo i spółka wykonali tylko plan minimum.

Lewandowski is back

Może nie jedyna, ale zdecydowanie największa nadzieja fanów, sztabu trenerskiego i zarządu. Jego brak był aż nadto widoczny w pierwszym spotkaniu. Za dowód niech posłuży fakt że hattricka powinien skompletować środkowy defensywny pomocnik. Zidane i jego piłkarze mają kilka powodów by obawiać się reprezentanta Polski. Po pierwsze Lewy jest w wielkiej formie. Gol za golem, gol za golem. Z akcji, z wolnego, z karnego(pewnie nie dał by strzelać Vidalowi). Jest liderem strzelców Bundesligi i toczy zażarty bój z Aubameyangiem o armatkę, za zwycięstwo w tej kategorii. Poza tym w Madrycie wszyscy pamiętają co wydarzyło się kilka lat temu w Dortmundzie. Więcej chyba nie muszę o tym spotkaniu pisać.

Nie neguję faktu że Real jest  w lepszej pozycji. To gracze Los Blancos mogą stanąć z tyłu i czekać co goście zrobią. Bayern takiego komfortu nie ma, musi ruszyć od początku i liczyć na skuteczność przede wszystkim Lewandowskiego. Czy im się uda? Nie wiem. Wiem natomiast że we wtorkowy wieczór powinniśmy zobaczyć na Santiago Bernabeu fascynujące spotkanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz