Kiedy jednak okazało się ,że nasz rodak ma "tylko" wstrząśnienie mózgu, kibice byli chyba w jeszcze większym szoku. Patrząc na to, jakiemu zniszczeniu uległ bolid BMW Sauber, było to wręcz nieprawdopodobne. Ostatecznie krakowianin nie odniósł żadnych trwałych urazów oraz opuścił tylko jedna GP z sezonu 2007. Przy okazji tego zdarzenie media poświęciły wiele czasu nt. "pancerności" oraz wytrzymałości samochodów jakimi ścigają się zawodnicy w "Królowej motorsportu".
Jednak pretekstem do napisania tego tekstu było co innego. Z okazji tegorocznej GP Kandy, profil F1 na YouTube postanowił przypomnieć zarówno wypadek jak i wygraną Kubice na torze im. Gilles a Villeneuve. Przeglądając komentarze pod filmem z wypadkiem dostrzegłem jeden niezwykle ciekawy:
Wpadłem w niemała konsternację gdyż widziałem ten materiał wiele razy lecz ani razu nie widziałem na nim stóp naszego kierowcy. Okazało się jednak że osoba komentująca miała rację.
Ten fakt powinien zmienić postrzeganie tego wypadku. To ,że Robert Kubica nie stracił stóp jest także trudne do pojęcia. Wystarczyło bowiem , żeby auto uderzyło inaczej ułożone w drugą bandę bądź "spotkało się" z innym samochodem. Wtedy kariera Polaka była by definitywnie skończona.
Mały, a jednak jak istotny szczegół pokazuje jakie szczęście miał kierowca ekipy BMW. Trzeba wszak pamiętać, że kierowcy wiedzą co ryzykują, mimo bardzo rozwiniętej technologi o uszczerbek na zdrowiu czy całkowitą jego utratę nie jest trudno. Lecz chyba właśnie za to kibice kochają ten sport, za możliwość oglądania herosów, którzy podejmują takie ryzyko o jakim przeciętny Kowalski boi się nawet śnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz